środa, 7 lutego 2024

Jak pisano plan Balcerowiczowi

 Jak pisano plan Balcerowiczowi

Projekt Sachsa-Liptona przejdzie do historii pod nazwą „terapii szokowej" lub też „Big Bank Approach". Polska i Węgry miały być pierwszymi państwami komunistycznymi, laboratoriami dla tejże, niesprawdzonej jeszcze kuracji.

Jeffrey Sachs zauroczył Leszka Balcerowicza (z prawej). Zrobił za to fatalne wrażenie na Tadeuszu Mazowieckim (z lewej). Na zdjęciu posiedzenie rządu, 18 września 1989 roku

Paweł Zyzak

Inwestorów, poza brakiem stabilności politycznej i złymi doświadczeniami, odstraszały od polskiego rynku strajki. Wiosną i latem 1989 roku wybuchały wciąż w różnych miejscach Polski. (...)

Nikt w to, że rząd Mazowieckiego będzie kontynuował „reformę", nie wątpił. Otwartą pozostawała tylko kwestia, jak ją przeprowadzi. Czynniki zachodnie chciały mieć naturalnie wpływ na modus operandi gabinetu. Środowiska finansowe potrzebowały swego rodzaju gwarancji. W pierwszych tygodniach jego funkcjonowania, do Polski przybyły dziesiątki ważnych „branżowych" figur. Zatrzymywały się w warszawskich hotelach Marriott i Victoria lub wędrowały dalej na północ, do Gdańska.

(...) We wrześniu w Polsce bawił mało jeszcze komu znany naukowiec, Jeffrey Sachs. Wkrótce wpływy Sachsa na bieg rzeczy w Polsce przerosły możliwości jakiegokolwiek amerykańskiego polityka.

Na razie nie porażał doświadczeniem życiowym i zawodowym. Miał dopiero 35 lat. O anonimowym zupełnie wykładowcy z Harvard University, nawet dla oczytanych w zachodniej myśli ekonomicznej Polaków, prasa amerykańska pisała, że jest on „znany z osiągnięć w Ameryce Łacińskiej". Jednakże o sukcesach tych mało wiedziano, nawet w owej łacińskiej Ameryce. Najwięcej orientowano się w Boliwii, gdzie koncepcje Sachsa rzeczywiście wypróbowano i gdzie – jak mówią znawcy – Sachs „nie osiągnął żadnego sukcesu, a wręcz przeciwnie".

Sachs bawił w Polsce już któryś raz z rzędu. Zanim przyjechał po raz pierwszy, zimą 1988 roku, kontakty z nim utrzymywał już oficer rezydentury PRL w Waszyngtonie, o pseudonimie Aleks. Sprawie nadano kryptonim „Slip". Sachs zwierzył się pewnego razu „Aleksowi", że chętnie „by współpracował" z Polakami. Wyjawił mu ochotę wyprawy do PRL z odczytem seminaryjnym lub w ramach misji Banku Światowego. „Aleks" zgadywał, że Sachs nie jest Żydem, bo na takiego nie wygląda, poza tym jest dość wpływowy.

„Sądzę, że jest naukowcem o zacięciu politologa. Może być dość powierzchowny w szczegółach. Lubi popisywać się – zanotował „Aleks".

Po śladach rezydentury stąpało Ministerstwo Finansów PRL. Jeszcze przed nastaniem nowego 1989 roku z Sachsem rozmawiał radca finansowy ambasady Krzysztof Krowacki. Krowacki poinformował ministerstwo, iż koncepcje Sachsa znajdują posłuch wśród demokratów oraz „staffie badawczym MFW oraz Banku Światowego". Republikanie i koła bankowe traktują naukowca z przymrużeniem oka, tytułując jego koncepcje „kontrowersyjnymi". (...)

Sachs obiecał zorganizować sobie na własną rękę „wsparcie finansowe dla swej działalności", ale postawił warunek, że równolegle chciałby „radzić" „Solidarności". Zasugerował władzom PRL pośpiech, gdyż do współpracy zaprosiły go także rządy... Ekwadoru i Jamajki. Poza tym od czterech lat pozostaje na żołdzie doradczym rządu Boliwii. Krowacki radził zwierzchnikom „wynająć" Sachsa dla Departamentu Zagranicznego Ministerstwa Finansów, bo reprezentując pogląd o konieczności rozwiązywania problemów zadłużenia w oparciu o współpracę z MFW, może mieć korzystny wpływ na poglądy „Solidarności".

Polska jako laboratorium

Reżim przyjął „ofertę" Sachsa. We wrześniu 1989 roku Sachs przybywał już oficjalnie, by podzielić się swoimi naukowymi radami z liderami „Solidarności", obecnie współgospodarzami Polski. Od kwietnia do września 1989 roku podróżował tam i z powrotem łącznie aż siedem razy, zwykle ze swym wspólnikiem Davidem Liptonem. Podróże te finansowała prywatna, amerykańska fundacja znanego nam finansisty George'a Sorosa, czyli Open Society Foundation, a także Fundacja Batorego. Raz nawet, 18 czerwca, Sachs i Soros przyjechali do Polski razem.

„Soros przejechał z planem reformy gospodarki polskiej zwanym »planem Sorosa«" – wspomina Waldemar Kuczyński. „To była kombinacja »szokowej« operacji antyinflacyjnej z restrukturyzacją naszych firm, z których część miała być oddana zagranicy za długi, a same długi miały być poważnie zredukowane".

Znana nam kombinacja, która zdaniem urzędników Białego Domu miała skutkować „utratą suwerenności". Polska była tylko jej etapem. Jak dalej wspomina Kuczyński:

„Mogę się oczywiście mylić, ale miałem wrażenie, że głównym obiektem zainteresowania Sorosa nie była Polska, lecz Związek Radziecki, a jego plan dla Polski miał być eksperymentem, przećwiczeniem drogi od gospodarki planowej do rynkowej, którą mógłby powtórzyć następnie Związek Radziecki".

Soros oddawał Sachsa w ręce swych dobrych znajomych. We wspomnieniach opublikowanych w 1995 roku Soros wymienia jedno nazwisko, Bronisława Geremka, którego poznał w 1988 roku. Mieli odtąd „dobry kontakt" i każde spotkanie „było niezapomniane i czuję się z nim bardzo związany".

Program Sachsa-Liptona nie różnił się zbytnio od „programu Sorosa". Przewidywał ostre cięcia w rządowych subwencjach. Zakładał wprost, że wiele nierentownych przedsiębiorstw upadnie, co oznaczało ich późniejszy skup za bezcen. Dla reszty miał prostą receptę – prywatyzację, „konika" swego sponsora. Sachs chciał za wszelką cenę zlikwidować deficyt budżetowy i ustabilizować walutę. Proponował szereg rozwiązań pomocnych w zbiciu galopującej inflacji.

Skutki tego planu, z czego Sachs zdawał sobie sprawę, musiały okazać się katastrofalne dla oszczędności większości Polaków. Oznaczały zwolnienia, przymusowe renty i emerytury. W efekcie wykluczyłyby z polskiego rynku kapitałowego, na długie lata, milionowe rzesze zwykłych ludzi.

Plan Sachsa przypadł za to do gustu polskim elitom. Sachsa, a jeszcze bardziej jego sponsora, traktowano z emfazą. Jego koncepcje spopularyzowała „Gazeta Wyborcza", która w sierpniu publikowała tytuły w rodzaju „Plan Sachsa" i „Czy Sachs powtórzy sukces Grabskiego?", porównanie dla wielu kontrowersyjne. Zwyżkująca pozycja w Polsce otworzyła przed Sachsem łamy amerykańskiej prasy. W artykule opublikowanym w „The New York Times" ekonomista podawał jeden tylko przykład, jakoby porównawczy dla sytuacji gospodarczej w Polsce. (...) Jako miarodajny podał przykład... Izraela. Otóż USA udzieliły swego czasu Tel Awiwowi obszernej pożyczki, która poprawiła kondycję finansową państwa żydowskiego. Miał to być dowód, że „stabilizacja pożyczek zagranicznych, w połączeniu z programem antyinflacyjnym, może znacząco zwiększyć szanse na stabilizację".

Mankament porównania był oczywisty. Izrael nie przechodził transformacji z gospodarki planowej do wolnorynkowej. Był to mały kraj, zamieszkany przez kilka milionów obywateli oraz – no właśnie – mogący liczyć na hojność USA.

Kuracja Sachsa-Liptona przejdzie potem do historii pod nazwą „terapii szokowej" lub też „Big Bank Approach". Polska i Węgry miały być pierwszymi państwami komunistycznymi, laboratoriami dla tejże, niesprawdzonej jeszcze kuracji. Sachs przyznawał w swoim planie – przedstawionym również urzędnikom administracji George'a Busha – że: „Sytuacja w Izraelu była daleko mniej tragiczna niż w Polsce i rozmiar środków koniecznych do zastosowania jest również mniejszy od tego, co potrzebne będzie w wypadku Polski. Polska gospodarka jest zdecydowanie większa od izraelskiej [...]". (...)

Michnik: idziemy po rząd

W rozdziale „Launching the Plan" swoich wspomnień Sachs dokładnie opisuje, jak przebiegała weryfikacja jego planu w obozie byłych już „doradców". Odbywała się, jak to ujął, w gronie „czołowych strategów ruchu »Solidarność«: Bronisława Geremka, Jacka Kuronia i Adama Michnika", tuż przed powstaniem rządu, z początkiem lipca.

Pierwszy z Sachsem i Liptonem rozmawiał Geremek. Uznał, że nie czuje się dość kompetentny i wysłał Amerykanów do mieszkania Kuronia. Kuroń podobnie, ekonomistą nie był, ale cierpliwie wysłuchał wykładu Sachsa. Trwało to przez kilka godzin. Sachs mówił, Kuroń zaś: „co kilka minut uderzał w stół i mówił: Tak, rozumiem! Tak, rozumiem!" Pomieszczenie wypełniały kłęby dymu, z butelki wciąż nalewano. Mówiłem i mówiłem, prawdopodobnie przez następne trzy albo cztery godziny. Byłem cały przepocony. [...] Na zakończenie wieczora powiedział, „Ok, rozumiem to. Zrobimy to. Napiszcie plan".

Sachs ucieszył się i oznajmił Kuroniowi, że wyśle mu szkic w przeciągu tygodnia lub dwóch. Wtem Kuroń: „uderzył w stół. »Nie! Potrzebujemy planu teraz«. Powiedziałem, »Co przez to rozumiesz?« »Potrzebuję tego jutro rano«".

Sachs i Lipton spojrzeli po sobie. Człowiek, który ich tu przyprowadził, czyli stojący obok Grzegorz „Larry" Lindberg, menedżer „Gazety Wyborczej", zaproponował, by udali się teraz do siedziby wspomnianej gazety i skorzystali z tamtejszego komputera... Napisali szkic. Gotowy dokument pokazali redaktorowi naczelnemu „Gazety Wyborczej", Adamowi Michnikowi.

„Wizjoner" – jak określił Michnika –„powtarzał: »Nie jestem ekonomistą. Nie rozumiem tych rzeczy«. Na koniec naszej rozmowy zapytał: »Czy to się uda?« [...]. Powiedziałem: »To jest dobre. Uda się«. Michnik odparł: »Ok, zatem przyłożyłeś ostatni element mojej układanki. Wiem, co robić politycznie. Teraz ty powiedziałeś mi, że jest także strategia gospodarcza [sic!]. W tej sytuacji, idziemy po rząd".

Tak oto zrodzi się słynny artykuł zatytułowany „Wasz prezydent, nasz premier" i gotowość opozycji do wzięcia spraw ekonomicznych w swoje ręce. Geremek, Kuroń i Michnik uznali, że najwyższa pora, by zawieźć plan do Gdańska.

Wałęsa: mamy dobre budynki. Potrzebujemy banków

Sachs spotkał się teraz z Lechem Wałęsą. Począł mu tłumaczyć założenia swego planu walki z hiperinflacją. Wałęsa zniecierpliwiony przerwał mu.

„Nie przyszedłem tu uczestniczyć w abstrakcyjnych rozważaniach; chcę wiedzieć, jak sprowadzić do Gdańska banki"– rzucił. Sachs odparł:

„Panie Wałęsa, hiperinflacja nie jest rzeczą abstrakcyjną. Obecny kryzys ekonomiczny może zniszczyć polskie społeczeństwo".

Wałęsa wysłuchał wywodu i znów zapytał:

„Chcę wiedzieć, jak mam tu sprowadzić zagraniczne banki. Mamy tu dobre budynki. Potrzebujemy banków. Chcę, żeby pan mi pomógł sprowadzić bank do Gdańska...".

Sachs obiecał pomóc. Wracał z biura Wałęsy oszołomiony. Kilka lat później belgijski ambasador w Moskwie miał doń zagaić w sprawie własnego spotkania z Wałęsą, które nastąpiło tuż po referacie Sachsa dla noblisty:

„Pan Wałęsa powiedział mi: »Nie wiem, o czym ten facet mówił, ale to na pewno było interesujące«".

Jednak to nie Wałęsa decydował. Decydowała grupa byłych „doradców". Jakiś tydzień później Jeffrey Sachs usłyszał w słuchawce telefonu od Michnika:

„Jest w porządku; wypali. [...] Zadzwonił do nas Gorbaczow i powiedział, że zgadza się na propozycje".

Publicznie uczynił to w międzyczasie doradca Gorbaczowa Wadim Zagładin. Na konferencji prasowej we Francji powiedział, że Sowieci nie niepokoją się już o „wewnętrzne sprawy naszych przyjaciół".

„Będziemy utrzymywali stosunki z każdym wybranym w Polsce rządem. Jesteśmy zadowoleni z przebiegu procesu demokratycznego w tym kraju i sytuacji w Polsce nie nazwałbym krytyczną".

Sachs zrobił za to fatalne wrażenie na Mazowieckim. Takie same zrobiła na nim „terapia szokowa". Zawiodła autoprezentacja ekonomisty.

„Mazowiecki nie miał zaufania do człowieka, który nie znał Polski, jej realiów, a wypowiadał się tak kategorycznie. Tadeusz bardzo podejrzliwie patrzy na ludzi, którzy starają się dowieść, że mają 100 procent racji, a Sachs robił wrażenie, że ma jej 105 proc." – skomentował ich spotkanie Kuczyński. Kuczyński chwali się potem, że „rozproszył część obaw Mazowieckiego co do Sachsa, wystawiając mu »świadectwo powagi«. Tadeusz nie jest ekonomistą i moje opinie w tej dziedzinie, także personalne, często przesądzały o sprawie".

Resztę obaw rozproszyli wyżej wspomniani „stratedzy", kierujący OKP-em i „Gazetą Wyborczą" oraz – co istotniejsze – Leszek Balcerowicz. Jego spotkanie z Sachsem wypadło nadspodziewanie dobrze.

„Wydaje mi się, że [Sachs] zauroczył Leszka – wspomina Kuczyński – myślał podobnie jak on, był bardzo pewny siebie, miał macki sięgające na Zachód. To wszystko musiało być Balcerowiczowi bardzo pomocne w czasie jego »prywatnego szoku«, kiedy został kandydatem na wicepremiera".

Wyraźna „chemia" między Sachsem i Balcerowiczem ucieszyła Sorosa, który zawczasu spotkał się z tym drugim i również nabrał doń zaufania. Już jako wicepremier, Balcerowicz za poradą „strategów" poszedł drogą Sachsa. Czekał go jeszcze jeden test.

Wróćmy do jesieni 1989 roku i już rządu Mazowieckiego.

We wrześniu na nowojorskim lotnisku oczekiwał już na Balcerowicza Jan Nowak. Z lotniska pojechali prosto do domu Zbigniewa Brzezińskiego. Tam w trójkę niezwłocznie przystąpili do pisania memorandów do Białego Domu. Wicepremier potrzebował miliarda dolarów na fundusz stabilizacyjny, innymi słowy – środki na zabezpieczenie wymienialności złotego. W Waszyngtonie doszło do jego spotkań z urzędnikami MFW, Banku Światowego oraz z amerykańskim sekretarzem skarbu.

„Balcerowicz zrobił doskonałe wrażenie – zapamiętał Kuczyński. – Dżentelmeni z Funduszu Walutowego zobaczyli, że z nadwiślańskiej tajgi przyjechał gość wyglądający jak oni, mówiący jak oni i myślący nie gorzej niż oni".

Natomiast Jan Nowak wspominał:

„Gdy odwoziłem go na lotnisko, był to zupełnie inny człowiek. Promieniował radością, uśmiechnięty, zadowolony. Wówczas się zorientowałem, że to ktoś nieprawdopodobnie kompetentny, rozumiejący mechanizm gospodarczy i dokładnie wiedzący czego chce. Pojąłem, że jest jak lekarz, który musi ratować pacjenta przed śmiercią, wykonując operację na żywca. [...] Wówczas nabrałem do niego absolutnego zaufania, i co mogłem, robiłem, żeby go wspierać wobec tej demagogicznej fali wszystkich możliwych krytyk, które z niego robiły kozła ofiarnego".

Po powrocie z Waszyngtonu Balcerowicz obwieścił swe reformatorskie zamiary polskiej opinii publicznej. Nie wyniósł ze swych spotkań w USA żadnych rewelacyjnych wieści. Ponieważ poszło mu jednak niezgorzej, otrzymał zapewnienie o pożyczce na łączną sumę 2,7 mld dol. Opinię publiczną w Polsce poinformował natomiast, że Polska zaraz wejdzie w fazę „niepopularnych działań" i dodał, że rząd „chętnie widziałby podczas tej fazy oferty pomocy żywnościowej...".

Nie poszukiwano alternatywy

Tak zaczynała się „terapia szokowa", której przytaknęły międzynarodowe instytucje finansowe, „Wielki skok Balcerowicza" – jak pisały polskie media. „Operacja stabilizacyjna", główna część „skoku", miała rozpocząć się z początkiem następnego roku. (...)

Wszystko zmierzało ku pomyślnemu finałowi. Brzeziński oznajmił w „Gazecie Wyborczej", że wrześniowe rozmowy Balcerowicza w USA „były obserwowane z uwagą przez tutejsze koła polityczne, a to, co powiedział zostało przyjęte bardzo dobrze". Mniej optymistyczne wieści miał Balcerowicz dla Polaków. 6 października, objaśniając założenia reformy gospodarczej, zaznaczył, że „nieuniknione będą bankructwa i bezrobocie, na najbliższy rok nie możemy składać obietnic. Tylko taki program daje szansę na wsparcie gospodarcze Zachodu".

Nie poszukiwano dlań nawet alternatywy. (...) Rząd Mazowieckiego dobrowolnie obrał ścieżkę drakońskich posunięć ekonomicznych, rezygnując na przykład z kampanii na rzecz częściowego umorzenia długów. W kraju wprawdzie komunistyczna nomenklatura była na językach wszystkich, rząd jednakże nie planował cięć w biurokracji, by nie rozjuszyć koalicjantów. (...) Rząd Mazowieckiego całkowicie poświęcił się prywatyzacji, reprywatyzację i repatriację odkładając na bok. Odłożył je, mimo iż nawet pierwotny „plan Sachsa" przewidywał szeroką wręcz reprywatyzację. (...) Decyzja o zaniechaniu działań repatriacyjno-reprywatyzacyjnych zapadła w Moskwie, a pośrednio w Waszyngtonie. Mazowieckiego poinformowali o tym znani nam łącznicy z amerykańskim Departamentem Stanu. (...)

W zamian za radykalne posunięcia Mazowiecki uzyskał iluzoryczne na razie wsparcie Zachodu, mierzone w kredytach, także na razie iluzorycznych. W następnych miesiącach mógł jedynie opóźniać spłatę długu. W lutym 1990 roku Klub Paryski zgodzi się na dwunastomiesięczne odłożenie zwrotu prawie 10 mld dol. „zobowiązań wynikających z obsługi długu". USA opóźniły spłatę zaledwie $899 tysięcy, a więc niecałego miliona...

Jeśli idzie o pomoc poszkodowanym „terapią" zwykłych Polaków, Amerykanie oferowali mglisty na razie pomysł „sieci ochrony socjalnej". W następnym roku pracę miało stracić aż 300 tysięcy osób, czyli około 2 proc. pracowników. Jacek Kuroń, minister pracy, mówił nawet o 600 tysiącach. Nie było mowy o podwyżkach, które kompensowałyby owo przerwanie subsydiów rządowych dla przedsiębiorstw. (...)

Energiczne przystąpienie Balcerowicza do „reformy" usatysfakcjonowało MFW oraz Bank Światowy. Kierownictwa tych instytucji mówiły otwarcie, że jej skutkiem będzie wielkie bezrobocie oraz radykalne pogorszenie się standardów życia. Polacy szybko odczuli wagę tych słów, choćby poprzez wzrost ceny chleba z 50 do prawie 600 złotych. Zyskawszy przychylność wspomnianych środowisk, rząd wyzyskał następną zmianę harmonogramu spłaty długu. Wskutek zaś nacisku zachodniej opinii publicznej, w grudniu 1989 roku sprecyzowano plany materialnej „pomocy". W najbliższych trzech latach USA miały zapewnić Polsce 845 mln dol. – wciąż mniej niż koszt bombowca B-2 – Wspólnota Europejska zaś tych 700 mln dol.

Fragment książki Pawła Zyzaka „Efekt domina. Czy Ameryka obaliła komunizm w Polsce? [2 tomy]", wydanej 30 listopada przez Frondę. Autor to były działacz Ligi Republikańskiej i PiS, historyk, publicysta, od niedawna wiceprezes rządowej Fundacji Centrum Innowacji FIRE. Zdobył rozgłos książką „Lech Wałęsa – idea i historia..." (2009). Potem wydał: „Gorszy niż faszysta" (2011) oraz monografię „Tajemnica Wilczego Jaru", poświęconą katastrofie autobusów pod Żywcem 15 listopada 1978 r. (2013) Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

https://www.rp.pl/plus-minus/art3094531-jak-pisano-plan-balcerowiczowi

sobota, 14 października 2023

Amerykańscy niewolnicy Stalina

Amerykańscy niewolnicy Stalina

W czasie Wielkiego Kryzysu tysiące Amerykanów wyjechały szukać pracy w Związku Sowieckim. Większość przepadła bez wieści.

Moskwa, 1 maja 1933 r. W ciągnącym przez plac Czerwony wielkim pochodzie pojawia się transparent „Grupa Amerykańskich Pionierów”. Prowadzi ją Lucy Abolin z Bostonu, 13-letnia blondynka w białej bluzce z czerwoną chustą na szyi. Jeszcze dwa lata wcześniej z rodzicami i dwoma starszymi braćmi stała w potężnej kolejce na Piątej Alei nowojorskiego Manhattanu, ustawionej do biura sowieckiej kompanii Amtorg, oferującej pracę w ZSRR.

Tylko w ciągu ośmiu miesięcy 1931 r. Amtorg przyjął 100 tys. podań od zdesperowanych Amerykanów. Wielki Kryzys pozbawił pracy 13 mln ludzi – 1/4 zatrudnionych. Ogromne rzesze przemieszczały się po kraju, szukając jakiejkolwiek szansy na jakikolwiek zarobek. Na ulicach i w parkach wyrastały namiotowe miasteczka, nocą płonęły ogniska. Ludziom wydawało się, że kapitalistyczny system dotknęła nieodwracalna katastrofa.

W 1931 r. najlepiej sprzedającą się w USA książką był „Rozkwit nowej Rosji: historia planu pięcioletniego”. Rozpoczęty w 1929 r. projekt wielkiej industrializacji zakładał budowę lub modernizację do 1933 r. aż 1500 zakładów przemysłowych. Każdego dnia w amerykańskich gazetach można było przeczytać o otwarciu nowej fabryki w Rosji lub na Ukrainie. Ironią losu był fakt, że ok. 60 proc. z nich projektowały i wyposażały amerykańskie koncerny.

Wielkie biuro projektowe w Moskwie otworzyła firma Alberta Kahna, zwanego architektem Detroit. (Andrzej Fedorowicz - polityka.pl) 





sobota, 16 września 2023

Nieznośny hałas protezy

Inwalidzi wojenni, weterani wielkiej wojny ojczyźnianej. Byli wszędzie, na każdym placu miejskim, na dworcach kolejowych w portach i w metrze. Handlowali czym popadło, żebrali, grali na harmoszkach i popijali wódkę. Mówili i śpiewali co na sercu. W końcu zapadła decyzja: mają zniknąć. I zniknęli.

Inwalidzi wojenni, weterani wielkiej wojny ojczyźnianej. Byli wszędzie, na każdym placu miejskim, na dworcach kolejowych w portach i w metrze. Handlowali czym popadło, żebrali, grali na harmoszkach i popijali wódkę. Mówili i śpiewali co na sercu. W końcu zapadła decyzja: mają zniknąć. I zniknęli.

O masowej zsyłce inwalidów wojennych zadecydowała komunistyczna "estetyka"

Obraz powstał w obozie koncentracyjnym na wyspie Wałaam leżącej na jeziorze Ładoga, w rosyjskiej części Karelii.

Na obrazie jest człowiek, a raczej strzęp człowieka. Głowa wystaje z zawiniątka. Zawiniątko jest niczym kołderka, w którą szczelnie zawija się noworodka. Człowiek nie ma rąk ani nóg. Tylko wychudzoną twarz i wpatrzone gdzieś w dal oczy, a w nich czysty żal, już bez złości i gniewu, tylko pytanie: dlaczego, za co?

niedziela, 27 sierpnia 2023

Maltsev: Czego uczy nas sowiecka medycyna?

 Maltsev: Czego uczy nas sowiecka medycyna?

 20 lipca 2012  Historia gospodarcza komentarze: 12

Autor: Yuri N. Maltsev
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Kamil Strumidło
Wersja PDFEPUBMOBI

W 1918 r. Związek Sowiecki stał się pierwszym krajem, który obiecał powszechny dostęp do opieki medycznej „od kołyski aż do grobu”. Miało się to stać poprzez całkowite upaństwowienie medycyny. „Prawo do zdrowia” stało się „konstytucyjnym prawem” obywateli sowieckich.

Zaletami tego systemu miała być „redukcja kosztów” i eliminacja „marnotrawstwa”, które wynikało z „niepotrzebnego namnożenia podmiotów świadczących te same usługi”, tzn. konkurencji.

Cele były podobne do tych zadeklarowanych przez Obamę i Pelosi — atrakcyjne i humanitarne cele powszechnego dostępu i niskich kosztów. Co w tym złego?

System ten działał przez wiele dekad, lecz powszechna apatia i słaba jakość pracy paraliżowały opiekę zdrowotną. W odmętach socjalistycznego eksperymentu instytucje opieki zdrowotnej w Rosji były co najmniej 100 lat za średnim poziomem amerykańskim. Co więcej, brud, smród, koty spacerujące po salach, pijany personel medyczny i braki mydła oraz środków czyszczących dołożyły cegiełkę do ogólnego obrazu beznadziei i frustracji, które paraliżowały ten system. Według oficjalnych rosyjskich szacunków, 78 proc. wszystkich ofiar AIDS w Rosji zaraziło się wirusem przez brudne strzykawki czy krew osób HIV-pozytywnych w państwowych szpitalach.

środa, 28 grudnia 2022

Niewolnicy PRL

Do Warszawy jechali prawie dobę w bydlęcych wagonach. Po drodze zgarniali kolejnych nastolatków. Najwięcej w Rzeszowie

Niewolnictwo powróciło do Polski zaraz, gdy komuniści obiecali wszystkim lepsze życie. Niewolnikami były dzieci. 28 lutego 1948 roku pojawiła się ustawa, która wcieliła w życie pomysł nowej, oszczędnej władzy: Polskę odbudują dzieci. Do przymusowej pracy, za którą nie płacono ani grosza, zapędzono szesnasto-, siedemnasto- i osiemnastolatków.

Tych współczesnych niewolników mogło być nawet 1,5 miliona.

...

czwartek, 20 października 2022

Historia islamskiego terroru

Wojciech Szewko – Historia islamskiego terroru

Przez Rafał Otoka-Frąckiewicz
- 23 lipca 2015

Rozmowa z Wojciechem Szewko, specjalistą od spraw terroryzmu i Bliskiego Wschodu
Gdzie należy szukać początków terroryzmu islamskiego?
Początki to zapewne XII wiek i Rashid al-Din Sinan, twierdza Masjaf i słynni asasyni, którzy z terroryzmu uczynili sztukę wojenną.
Rashid al-Din Sinan, czyli słynny Starzec z Gór.
Dokładnie on. Twierdza Masjaf to terytorium obecnej Syrii, notabene miejsce ciężkich walk w wojnie domowej. Jest tam twierdza, która nazywa się Masjaf (Misja), to w niej osiedlili się izmailici z Alamut w Chorasanie. Lider sekty, Hassan Ala Dhikrihi as-Salam, wysłał Sinana do Syrii, aby ów proklamował tam czas mesjasza (Qaim) i koniec prawa szaria. Zwalczając sunnitów w północnej Syrii, stali się w pewnej chwili przeciwnikami Saladyna. Byli izmaelitami, szyitami, czyli heretykami dla sunnitów. Zabójcy (fedai) postępowali według własnego kodu honorowego furūsiyya. Najbardziej znaną w Europie akcją ludzi Starca z Gór było zamordowanie króla Jerozolimy Konrada z Montferratu w 1192 r. Zabójcy wcześniej wtopili się w społeczność chrześcijan, żyli wśród nich, a kiedy nadarzyła się sposobność, dokonali zamachu.
Ich działanie miało podłoże religijne czy ekonomiczne?
Sami asasyni byli mistykami, którzy wykonywali misje jako zabójcy. Natomiast ich przywódca, Starzec z Gór, miał oczywiste dla współczesnych powiązana polityczne i finansowe. Oni, choć działający z pobudek religijnych, realizowali ówczesne cele polityczne sekty oraz jej sojuszników.

czwartek, 13 października 2022

Gurgaon - prywatne miasto w Indiach

 W ciągu zaledwie trzydziestu lat Gurgaon rozrosło się z maleńkiej wioski do miasta liczącego prawie dwa miliony ludzi i oparło się prawie całkowicie na prywatnych dostawcach usług publicznych, w tym transportu, usług użyteczności publicznej i bezpieczeństwa. W niektórych rankingach Gurgaon jest najlepszym miastem do życia i pracy w Indiach (Behl 2009). W Gurgaon brakuje jednak ważnej infrastruktury, zwłaszcza w obszarach takich jak kanalizacja i elektryczność, gdzie optymalna skala przekracza skalę większości deweloperów. Zatem w przypadku infrastruktury na dużą skalę ważne efekty zewnętrzne nie są uwzględniane. Badamy, gdzie Gurgaon odniósł sukces, gdzie zawiódł i jak ludzie dostosowują się zarówno do sukcesów, jak i porażek. Porównujemy Gurgaon z innymi prywatnymi miastami zbudowanymi na innym modelu, w tym Jamshedpur w Indiach i Walt Disney World w Stanach Zjednoczonych. Kraje rozwijające się, w tym Indie, szybko się urbanizują. Wyciągamy wnioski z Gurgaon, aby zasugerować, w jaki sposób można budować nowe prywatne miasta na jeszcze większą skalę, w ten sposób uwzględniając efekty zewnętrzne, zachowując jednocześnie zalety prywatnych usług.

https://papers.ssrn.com/sol3/papers.cfm?abstract_id=2514652

czwartek, 6 października 2022

Z kibucu do libertarianizmu

 Meir Kohn na swojej długiej drodze do zostania libertarianinem. Jako nastolatek przeniósł się do Izraela, aby zamieszkać w kibucu.

Kibuc to oddolny socjalizm na skalę małej społeczności. W ten sposób unika najgorszych problemów socjalizmu państwowego: gospodarki planowej i totalitaryzmu. Kibuc jako całość jest częścią gospodarki rynkowej, a członkostwo jest dobrowolne: możesz opuścić w dowolnym momencie. To jest „socjalizm z ludzką twarzą” - tak dobry, jak to tylko możliwe.

Bycie członkiem kibucu nauczyło mnie dwóch ważnych faktów dotyczących socjalizmu. Po pierwsze, równość materialna nie daje szczęścia. Różnice w naszych warunkach materialnych były rzeczywiście minimalne. Na przykład mieszkania, jeśli nie identyczne, były bardzo podobne. Niemniej jednak członek przydzielony do mieszkania, które było trochę mniejsze lub trochę starsze od mieszkania kogoś innego, byłby bardzo urażony. Częściowo było tak, ponieważ zdolność osoby do dostrzegania różnic rośnie, gdy różnice stają się mniejsze. Ale w dużej mierze było to spowodowane tym, że to, co otrzymaliśmy, było przypisane, a nie zarobione. Okazuje się, że sposób zdobywania rzeczy nie jest mniej ważny niż to, co dostajesz.

Drugą rzeczą, której nauczyłem się z mojego doświadczenia socjalizmu, było to, że bodźce mają znaczenie. W kibucu nie ma materialnej zachęty do wysiłku ani żadnego innego rodzaju zachęty. Są dwa rodzaje ludzi, którzy nie mają z tym problemu: lenie i święci. Kiedy nowa grupa dołączyła do kibucu, lenie i święci zwykle pozostawali, podczas gdy inni w końcu odchodzili. Wyszedłem.

Z perspektywy czasu powinienem był wiedzieć już od pierwszego dnia, że ​​coś jest nie tak z utopią. Po przyjeździe uderzył mnie fakt, że spiżarnia wspólnej kuchni była zamknięta na klucz.

https://www.cato.org/policy-report/march/april-2021/how-i-became-libertarian

czwartek, 29 września 2022

Adam Mickiewicz - Pies i wilk

Myszkując po zamrozkach, kiedy w łapy dmucha,

Zdybie przypadkiem brysia jegomości.
Bernardyńskiego karku, sędziowskiegu brzucha;
Sierść na nim błyszczy, gdyby szmelcowana,.
Podgardie tłuste, zwisła do kolana.
„A! witaj, panie kumie! Witaj, panie brychu!
„Już od lat kopy o was ni widu, ni słychu.
„Wtedyś był mały kondlik; ale kto nie z postem,
„Prędko zmienia figurę! Jakże służy zdrowie?“
„Niczego“, brysio odpowie
I za grzeczność kiwnął chwostem.
„Ojl oj!.. niczego! Widać ze wzrostu i tuszy!
„Co to za łeb, mój Boże! choć walić obuchem!
„A kark jaki! a brzuch jaki!
„Brzuch! niech mnie porwą sobaki,
„Jeżeli, uczciwszy uszy,
„Wieprza widziałem kiedy z takim brzuchem!“
„Żartuj zdrów, kumie wilku!lecz, mówiąc bez żartu,
„Jeżeli chcesz, możesz sobie równie wypchać boki...“
„A to jak, kiedyś łaskaw?“
„Ot tak: bez odwłoki
„Buty i nory oddawszy czartu
„I łajdackich po polu wyrzekłszy się świstań,
„Idź między ludzi — i na służbę przystań!“
„Lecz w tej służbie co robić?“, wilk znowu zapyta.
„Co robić?„ Dziecko jesteś! Służba wyśmienita:
„Ot, jedno z drugiemu, nic a nic!
„Dziedzińca pilnować granic,
„Przybycie gości szczekaniem głosić,
„Na dziada warknąć, żyda potarmosić,

„Panom pochlebiać ukłonem,
„Sługom wachlować ogonem.
„A za toż, bracie, niczego nie braknie:
„Od panów, paniątek, dziewek
„Okruszyn, kostek, polewek,
„Słowem czego duszu łaknie“.
Pies mówił, u wilk słuchał uchem, gębą, nosem,
Nie stracił słówka; połknął dyskurs cały;
I, nad smacznej przyszłości medytując losem,
Już obiecane wietrzył specyały.
Wtem patrzy... „A to co?“ — „Gdzie?“ — „Ot tu na karku!“
„Ech, błazeństwo!..“ — „Cóż przecie?“ ~ „Oto widzisz, troszkę
„Przyczesano... bo na noc — kładą mi obróżkę,
„Ażebym lepiej pilnował folwarku!“
„Czy tak? Pięknąś wiadomość schował na ostatku“.
„I cóż, wilku, nie idziesz?
„Co nie, to nie, bratku!
„Lepszy w wolności kąsek ladajaki,
„Niźli w niewoli przysmaki“.
Rzekl i, drapnąwszy, co miał skoku w łapie,
Aż dotąd drapie.

https://pl.m.wikisource.org/wiki/Pies_i_wilk_(Mickiewicz,_1910)

czwartek, 22 września 2022

„Zabij Indianina, ocal człowieka”. Systemowe uśmiercanie rdzennych mieszkańców Ameryki

...

Impulsem do rozwoju i sformalizowania edukacji Indian była ustawa o funduszu na rzecz cywilizowania z 1819 r. Na jej podstawie rząd mógł płacić misjonarzom i innym „osobom o dobrym, moralnym charakterze” za tworzenie szkół, które wprowadzą tubylcze dzieci w arkana „zwyczajów i sztuk” białego człowieka. Najdoskonalszą machinę ujarzmiania indiańskich kultur zaprojektował gen. Richard Pratt, weteran kampanii przeciwko plemionom Florydy. Filozofia edukacji Pratta opierała się na założeniu, że przyczyną „dzikiej natury” tubylców nie była rasa, lecz „prymitywne i barbarzyńskie” środowisko. Aby zaszczepić im cywilizację, należało więc wyrwać indiańskie dzieci z mateczników i w nowym otoczeniu przerabiać je na osoby zdolne stać się pożytecznymi członkami społeczeństwa. Nie wystarczyło uczyć elementarza, krzewić angloeuropejską etykę pracy i wpajać chrześcijańskie wartości. Amerykanizacja wymagała zniszczenia rdzennej tożsamości, języka i duchowości. „Zabij Indianina, ocal człowieka” – brzmiała sławna dewiza Pratta.

W 1879 r. w dawnych koszarach wojskowych w Pensylwanii generał założył Carlisle Indian Industrial School, pierwszą szkołę z internatem poza granicami rezerwatów. Przez 39 lat istnienia przewinie się przez nią ponad 10 tys. uczniów ze 140 plemion. Wielu zostanie ściągniętych z odległych wiosek Terytorium Dakoty, rejonu Północnego Pacyfiku, a nawet z Alaski. Rekrutując młody narybek, Pratt nierzadko uprawiał moralny szantaż. Przekonywał przywódców plemiennych, że biali zawłaszczyli ich ziemie, wykorzystując ignorancję indiańskich ludów, które nie znały angielskiego i nie miały przydatnej wiedzy, więc łatwo można je było oszukać. I niektórzy liderzy plemienni zgadzali się oddawać dzieci do szkoły – przynajmniej do czasu, gdy okazało się, że nie będzie z nimi kontaktu, aż wejdą w okres wczesnej dorosłości. Dyrektor Carlisle zakazywał korespondencji w rdzennym języku i nie przywidywał wakacyjnych wyjazdów do domów. Uważał, że mogłoby to odwrócić efekty żmudnej asymilacji. Gdy pokojowe metody naboru zawodziły, federalni naganiacze sięgali po autorytet siły. Kongres uchwalił też prawo zezwalające urzędnikom ds. Indian wstrzymać wydawanie im racji żywieniowych, jeśli rodzice nie wyślą córek i synów na naukę. Zdarzało się, że opiekunowie, którzy protestowali – jak grupa mężczyzn Hopi w 1895 r. – lądowali w więzieniu. Inni kazali się dzieciom ukryć daleko od domów.

Carlisle stała się modelem dla 26 innych państwowych i setek kościelnych placówek powstałych na przełomie wieków XIX i XX. Od pierwszych dni nowego życia dzieci miały się zanurzyć w kulturze białych. Wychowawcy obcinali im długie, kruczoczarne włosy, ubierali w wykrochmalone mundurki, a także przydzielali – albo kazali wybrać – anglosaskie imiona i nazwiska. Zajęcia były zaplanowane z wojskową precyzją – od rana do wieczora. Oprócz uczenia języka angielskiego, historii czy arytmetyki wychowanków przygotowywano do pracy rolników, robotników fabrycznych i pomocy domowych. Chłopcy uczyli się m.in. malowania lub murarki; dziewczynki wprawiały się w praniu, szyciu i gotowaniu. Za mówienie w rodzimym języku uczniów spotykały surowe kary, choć przyjeżdżając, wielu nie znało angielskiego. Raz mogło to być sprzątanie latryn, innym razem chłosta. Praktyka zamykania w celach była rutynowym sposobem na „niegrzecznych”. Ponieważ w szkołach z internatem były koszarowane dzieci z różnych plemion, paradoksalnie doświadczenie wspólnoty losów przyczyniło się do wytworzenia się panindiańskiej tożsamości.

Obok oficjalnie sankcjonowanych kar cielesnych i izolacyjnych w wielu opowieściach świadków powtarzają się wątki znęcania, maltretowania i wykorzystywania seksualnego. Udokumentowanie skali tych nadużyć wymagałoby nie tylko dostępu do archiwów federalnych, lecz także współpracy Kościołów. Pisma sądowe, do których docierali dziennikarze, wskazywały, że jeszcze w latach 70. XX w. uczniowie bywali chłostani, głodzeni, zrzucani ze schodów i zmuszani do stania nago przed klasą. Raz na jakiś czas media informują też o pozwie złożonym przez ofiary molestowania. Po czym zapada cisza. Ostatni przykład pochodzi sprzed dwóch lat. Absolwent nieistniejącej już St. Catherine’s Indian School w Nowym Meksyku zarzucił władzom zgromadzenia, które nią kierowało, że w latach 80. nie ochroniły go i innych uczniów przed wykorzystywaniem seksualnym przez duchownych i nauczycieli.

Niewielu badaczy podejmuje się próby oszacowania, ile dzieci umarło w szkołach z internatem na terenie USA. Preston McBride, historyk z Dartmouth College, twierdzi, że może to być nawet 40 tys. – głównie z powodu chorób, braku opieki medycznej, fatalnych warunków mieszkalnych i sanitarnych.

... 

https://www.gazetaprawna.pl/magazyn-na-weekend/artykuly/8202295,kanada-indianie-przemoc-rasizm-czystki-segregacja-zbrodnie.html

czwartek, 15 września 2022

USA: założyciel popularnej sieci pizzerii buduje Ave Maria - miasto dla katolików

USA: założyciel popularnej sieci pizzerii buduje Ave Maria - miasto dla katolików

 2021-07-05 12:49

 wikipedia.org

W południowej części Florydy w USA powstaje szczególne miasto. Ave Maria chce być otwarte szczególnie na katolików, jednocześnie jest pierwszym miastem w USA z założenia katolickim, poinformował niemiecki portal katholisch.de.

Historia miasta Ave Maria jest jeszcze dość krótka. Jego pomysłodawcą jest multimilioner Tom Monaghan, właściciel znanej na świecie sieci „Domino’s Pizza”. Obecnie 84-letni biznesmen, od lat praktykujący katolik, od dawna wspiera organizacje katolickie, zwłaszcza te, które za cel stawiają sobie ochronę życia. Po odejściu ze swojej firmy w 1998 roku realizuje swoją wielką wizję: utworzenie prywatnego uniwersytetu katolickiego z „połączonym” z nim miastem. „Chcę ratować dusze. Otrzymałem od Boga tak wiele i teraz chcę coś dać moim bliźnim. Najlepiej będę im pomagał, żeby szli do nieba i uniknęli piekła”, uzasadniał swoją decyzję Monaghan.

czwartek, 8 września 2022

1750 km tramwajem – gdzie były najdłuższe linie tramwajowe świata?

 

1750 km tramwajem – gdzie były najdłuższe linie tramwajowe świata?

Czy ktoś słyszał, żeby linia tramwajowa miała kilkaset albo więcej kilometrów? Amerykańskie linie tramwajowe to raczej zapomniany fragment historii. A jednak jest to fascynujące i nawet wśród ludzi, którzy nie bardzo interesują się takimi sprawami, historie o tramwajach w USA sprawiają, że otwierają usta ze zdziwienia.

Zaczęło się to mniej więcej między ostatnimi latami XIX wieku a wybuchem pierwszej wojny światowej. Stany między Nowym Jorkiem a Chicago – Illinois, Indiana, Ohio, Pensylwania, Michigan i Wisconsin pokryły się siecią międzymiastowych linii tramwajowych, nazwanych interurban. Tramwaje międzymiastowe powstały też w Kalfornii (na przykład wokół Los Angeles, San Francisco) i były w każdej większej aglomeracji. Ale najwięcej było ich w stanach Midwestu.

czwartek, 1 września 2022

Blogi libertariańskie

Lista 240+ blogów wolnościowych w polskiej sieci

Blogi libertariańskie

www.wolny-wybor.blogspot.com

Zew Libertarianizmu

www.zewlibertarianizmu.salon24.pl

A życie mija

www.tpjzycie.blogspot.com

HOPLOFOBIA

www.www.hoplofobia.info

St. Libertariańskie

www.libertariat.pl

Stanisław Wójtowicz

www.stanislawwojtowicz.pl

DawidHybsz

www.dawidhybsz.blog.pl

Czytajcie Rothbarda

www.murrayrothbard.blogspot.com

Ancapistan - No Borders

www.ancapistan.com/

czwartek, 25 sierpnia 2022

„Oni wiedzą lepiej” - Thomas Sowell

 Rozdział: „Wojna z biedą”

      Rządowe polityki zaprojektowane w celu złagodzenia niedostatków ubóstwa sięgają znacznie dalej wstecz niż „wojna z biedą" prezydenta Johnsona, i oczywiście daleko wykraczają poza granice Stanów Zjednoczonych. Tym, co wyróżniało ten konkretny zestaw programów socjalnych, po raz pierwszy przedstawiony Kongresowi za administracji Kennedy'ego, a później zatwierdzony ustawowo za administracji Johnsona, był deklarowany cel projektu: zmniejszenie niesamodzielności,a nie tylko lepsze zaopatrzenie biednych w dobra materialne. Był to powtarzający się motyw „wojny z ubóstwem”, od czasu, gdy prezydent Kennedy zainicjował tę legislację w 1962 roku, do czasu, gdy prezydent Johnson podpisał ją po uchwaleniu przez Kongres w 1964 roku.

      Wedle sformułowania Johna F. Kennedy'ego celem „wojny z ubóstwem” było „pomóc naszym współobywatelom, mającym w życiu mniej szczęścia, aby pomogli sobie sami”. Jak stwierdził: „Musimy znaleźć sposób na przywrócenie do niezależności znacznie większej liczby osób pozostających na cudzym utrzymaniu”. Cały sens zwiększenia aktualnych wydatków federalnych na ten cel polegał właśnie na „wzmocnieniu i poszerzeniu działań rehabilitacyjnych i prewencyjnych”, nakierowanych na „osoby nieutrzymujące się samodzielnie, albo zagrożone utratą samodzielności”, w związku z czym oczekiwano długofalowych oszczędności w wydatkach rządowych, możliwych dzięki zanikowi niesamodzielności. Jak ujął to prezydent Kennedy:

Opieka publiczna, mówiąc krótko, musi być czymś więcej niż akcją ratunkową, zbieraniem szczątków z rozbitych ludzkich żywotów. Coraz większy wysiłek musi być ukierunkowany na prewencję i rehabilitację, na redukcję nie tylko długoterminowych kosztów w kategoriach budżetowych, ale także długoterminowych kosztów w kategoriach ludzkich.

czwartek, 18 sierpnia 2022

Dobrobyt Nowej Zelandii zaczął się od odrzucenia demokratycznego socjalizmu

Aby produkować dobra i tworzyć możliwości samorealizacji, konieczna jest wolność. Krajem, który w ciągu ostatnich 40 lat wykazał słuszność tego stwierdzenia, jest Nowa Zelandia. Jej przypadek może stanowić wzorcowy przykład, z którego kraje z całego świata mogą się wiele nauczyć.


Położona na środku południowego Pacyfiku, między równikiem a biegunem południowym, Nowa Zelandia ma wielkość równą dwóm trzecim powierzchni Kalifornii. 5,1 mln jej mieszkańców żyje przede wszystkim na dwóch głównych wyspach, reszta rozsiana jest pomiędzy wiele małych wysepek. Z moich własnych, wielokrotnych wizyt w tym kraju, mogę powiedzieć, że jest to jedno z najbardziej zróżnicowanych geologicznie i najpiękniejszych miejsc na świecie.

W 1950 r. Nową Zelandię oceniano jako dziesiąty najbogatszy kraj świata, ze stosunkowo dużą dozą wolności gospodarczej i silną ochroną przedsiębiorczości i własności. Raptem, pod wpływem rosnących wpływów idei państwa dobrobytu, które kwitły w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczone i większej części zachodniego świata, kraj zwrócił się w stronę państwowej kontroli życia gospodarczego. 

środa, 13 lipca 2022

Sandy Springs - miasto które zostało sprywatyzowane

 Sandy Springs w stanie Georgia może wyglądać jak każde inne miasto w Ameryce. Ma parki, drogi i piękne miejsca do życia. Ale jest jedna rzecz, która wyróżnia to miasto od innych miast: Sandy Springs sprywatyzowało prawie wszystko.

W 2005 roku Sandy Springs zleciło prawie wszystkie funkcje władz miejskich (z wyjątkiem policji i straży pożarnej) jednej firmie, która zarządza miastem. Ta firma jest odpowiedzialna za wszystkie ważne funkcje rządu, od prowadzenia parków, po brukowanie dróg, a nawet telefony pod numer 911!

Miasto działa bardzo sprawnie, bez zaległości we wnioskach o pozwolenia. Zadzwoń do miasta, a zdziwisz się, gdy na drugiej linii znajdziesz przyjazną osobę! Miasto posiada całodobową, nieautomatyczną infolinię obsługi klienta, która odbiera około 6000 połączeń miesięcznie. Posiada również najnowocześniejszy system ruchu drogowego z kamerami i nowoczesnym centrum dowodzenia.

Kiedy ludzie przyjeżdżają do Sandy Springs, zwykle nie mają pojęcia, że ​​jest ono sprywatyzowane, mówi Sharon Kraun, dyrektor ds. kontaktów z mediami w mieście. Nie ma znaków z logo firmy ani nic w tym rodzaju. Według Sharon „ludzie mogą powiedzieć, że miasto jest dobrze zadbane, a mieszkańcy, którzy tu mieszkają lub osoby, które tu pracują, lubią tu przebywać i są zadowoleni z poziomu świadczonych usług”.

Kiedy projekt się rozpoczął, University of Georgia oszacował, że miasto będzie potrzebować 828 pracowników. Ale ponieważ miastem zarządza prywatna firma, zmniejszyli liczbę pracowników do zaledwie 471 osób. Oprócz straży pożarnej i policji miasto zatrudnia tylko ośmiu pełnoetatowych pracowników publicznych.

Dzięki tej wydajności Sandy Springs generuje ogromne nadwyżki. Nie mają niefinansowanych zobowiązań. Miasto wyraźnie zdecydowało się nie stosować tradycyjnego modelu emerytalnego - modelu, który postawił prawie każdy rząd w Ameryce w trudnym do utrzymania kryzysie emerytalnym. Zamiast tego pracownicy mogą wybrać własny pakiet 401K, aby przygotować się do emerytury, jeśli chcą.

To dało miastu Sandy Springs mnóstwo dodatkowej gotówki do inwestycji - nadwyżkę, którą odłożono na przyszłość. Według Sharon Kraun: „Miasto z zasady odkłada 25% dochodów na rezerwę podczas każdego cyklu planowania budżetu. W ciągu pierwszych ośmiu lat głównym celem była poprawa infrastruktury, ponieważ ponad 185 milionów dolarów zostało zainwestowanych w infrastrukturę”.

Doprowadziło to do wielu ulepszeń w całym mieście. Miasto odnowiło 147 mil ulic, 874 projekty kanalizacji deszczowej i zbudowało 32 mile nowych chodników.

Jeśli część działań wypadnie słabo, miasto może zwolnić tę firmę i zaoferować kontrakt innej firmie. W 2011 roku miasto pożegnało się z główną firmą zarządzającą podstawowymi funkcjami rządu CH2M Hill i zdecydowało się na współpracę z inną firmą. To zaoszczędziło miastu ponad milion dolarów.

Większość mieszkańców Sandy Springs jest zadowolona ze zmiany, a okoliczne miasta i gminy przyjmują model prywatyzacji. „Do tej pory nasza społeczność jest zadowolona”, powiedziała Sharon, „Jeśli sondaże są wskaźnikami, nasz burmistrz założyciel, który działał na platformie partnerstwa publiczno-prywatnego, wygrał dwie kadencje z ogromnym poparciem”. Po przejściu na emeryturę burmistrza założyciela, nowy kandydat na burmistrza, Rusty Paul, również podjął zobowiązanie utrzymania prywatyzacji Sandy Springs i wygrał zdecydowanie.

Wiele miast na całym świecie patrzy na Sandy Springs. Oliver Porter, jeden z głównych architektów, który przyczynił się do rozwoju miasta, wygłaszał przemówienia na całym świecie, od Wielkiej Brytanii po Islandię, Japonię i Amerykę Łacińską. „Coraz częściej jestem proszony o udzielanie porad i prowadzenie wykładów w całym kraju” - powiedział Porter w niedawnym wywiadzie dla WND - „To także model międzynarodowy”.

https://liberty-intl.org/2014/06/18/the-town-that-privatized-everything/

środa, 6 lipca 2022

David Friedman - wywiad

Anarchia jest bardziej efektywna niż tradycyjne państwo 

W Belgii już od 300 dni nie ma rządu. Zdaniem znanego ekonomisty Davida Friedmana życie w świecie anarchii jest możliwe: w świecie bez rządów prawo jest stanowione przez równe sobie jednostki w drodze rynkowych negocjacji, a porządku publicznego mogą strzec prywatne instytucje. Jego zdaniem taki system już działa z powodzeniem - w świecie biznesu.



Obserwator Finansowy: Czy wciąż jest pan anarchistą?

David Friedman: Anarchokapitalistą.

Pytam, bo w ostatnich publikacjach przestał pan to podkreślać. Sądziłem, że może…

Nie czuję potrzeby nieustannej obrony idei, w którą wierzę. Większość swoich pomysłów zaprezentowałem w 1973 r. w książce „The Machinery of Freedom. Guide to a Radical Capitalism” i od tamtej pory zajmuję się również innymi kwestiami związanymi z rynkiem.

Anarchokapitaliści uchodzą za, delikatnie mówiąc, oderwanych od rzeczywistości. Może powinien pan zająć się jednak apologetyką tego nurtu?

Ludzie tak twierdzą, bo nie mają do końca pojęcia, o czym mówią. Sądzą, że anarchokapitalizm oznacza brak prawa, ładu, wojnę wszystkich ze wszystkimi. Jest zupełnie inaczej.

środa, 29 czerwca 2022

Milton Friedman - Siła wolnego rynku, który wróci

Friedman: siła wolnego rynku, który wróci

30.07.2012
31 lipca 2012 r. mija 100 lat od urodzin Miltona Friedmana, człowieka, który w skali świata zmienił myślenie o systemach gospodarczych, spowodował odwrót od teorii Keynesa i dominującej przed nim polityki gospodarczej, przyczynił się do zmiany naszej części Europy. Co z dorobku Miltona Friedmana jest najważniejsze? Prace naukowe? Publicystyka o wolności i kapitalizmie? Spójność poglądów i logika wywodu?


Milton Friedman 

Życiorys Miltona Friedmana jest dobrze znany. Ze wschodnich Austro – Węgier jego rodzina przeniosła się do New Jersey w Stanach Zjednoczonych, gdy miał 13 miesięcy. Potem szkoły, studia, praca naukowa głównie na Uniwersytecie w Chicago, doradztwo dla Ronalda Reagana. Mniej znany jest fakt, że w młodości on, w przyszłości bezkompromisowy przeciwnik rozdętego państwa, przez kilka lat sam pracował w instytucjach rządowych USA. Obok pracy naukowej, która przyniosła mu w 1976 roku nagrodę Nobla z ekonomii, był też skutecznym popularyzatorem idei wolności i wolnego rynku. Cykl programów telewizyjnych: „Free to choose” dla telewizji PBS miał 3 miliony widzów, a książka pod tym tytułem stała się największym bestsellerem non-fiction w 1980 roku.


Jego najważniejsze dzieła naukowe to „A Monetary History of the United States, 1867-1960”, „Studies on the Quantity Theory of Money” i „A Theory of the Consumption Function”. Z publicystycznego – „Kapitalizm i wolność” („Capitalism and Freedom”), Wolny wybór („Free to Choose”) i „Tyrrany of the Status Quo”, wszystkie z fundamentalnym przesłaniem: bez wolności ekonomicznej i wolnego rynku nie będzie wolności politycznej i rozwoju. Nie natrafiłem na żaden ślad, by jego prace naukowe, zostały kiedykolwiek przetłumaczone na język polski. Natomiast wydawane w drugim obiegu w latach 80. „Kapitalizm i wolność” i „Wolny wybór” kształtowały i kształtują nadal poglądy wielu polskich zwolenników wolnego rynku.

środa, 22 czerwca 2022

Abraham Lincoln

Recenzja filmu o Lincolnie  "Wlodzimierz Iljicz Lincoln" W. Orlińskiego 

Był pierwszym zamordowanym prezydentem USA. I głównie temu zawdzięcza swój popkulturowy mit, bo niespecjalnie udało mu się zabłysnąć czymś więcej.

Bałbym się głośno wypowiedzieć taką herezję w Ameryce. Prawdę mówiąc, nawet teraz nasłuchuję, czy nie nadleci śmiercionośny dron. Miłość do Lincolna zakłóca bowiem Amerykanom trzeźwą ocenę jego rzeczywistych osiągnięć.

Co mu się bowiem tak naprawdę udało? Zjednoczył podzielony kraj? Nieprawda. To właśnie on go podzielił na dziesięciolecia.

Wyborczy sukces Lincolna skutkował krwawą wojną domową, która przyniosła śmierć przeszło milionowi żołnierzy i setkom tysięcy cywilnych ofiar głodu, chorób i powojennej przestępczości. Stosowanie przez obie strony strategii wojny totalnej i spalonej ziemi wykopało między nimi przepaść odczuwaną do dzisiaj.

"Po śmierci Lincolna władzę objął jego zastępca A.Johnson. Był tak nieudolny, że doprowadził do pierwszego w dziejach USA impeachmentu.
Pierwsze wybory po wojnie wygrał gen. U.Grant. I to dopiero była katastrofa. Grant był otoczony przez kumpli z West Point i kolejowych magnatów. Spekulanci wykorzystywali poufne przecieki z Białego Domu. Rezultatem był krach giełdowy. 24 września 1869r złoto sięgneło ceny 162$ za uncję (tę cenę osiągnie ponownie dopiero w ...1971r). Przykładem moralnego upadku adm. Granta była tzw. szajka whisky - gorzelnicy dostawali cynk o kontroli skarbowej od sekretarza prezydenta. Po kolejnym krachu z 1872r splajtowało 18 tys. przedsiębiorstw. Szalało bezrobocie."

Tak wyglądał naprawdę "dziki" kapitalizm.


http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,130893,13329706,Lincoln___bohater_mimo_woli.html
Największe wieszanie w historii USA - Wujaszek Abe osobiście wydał rozkaz powieszenia 38 Indian:

http://simplefactsplainarguments.blogspot.com/2013/02/5-myths-about-abraham-lincoln.html

http://www.americascaesar.com/

https://pracownia4.wordpress.com/2015/04/29/sila-klamstw-abraham-lincoln-nie-byl-bohaterem-lecz-tyranem/


środa, 15 czerwca 2022

Kowloon