środa, 22 września 2021

Indie - marnotrastwo wody

Indie spragnione czystej wody
Delhi traci wodę na kolosalną skalę: przez pęknięcia w starych przerdzewiałych rurach, przez nielegalne podłączenia i dziury, które wiercą zdesperowani biedacy, ucieka ponad 40 proc. wody stolicy.

W innych miastach nie jest lepiej. W Bombaju rozpoczęto wprawdzie niedawno pilotażowy program wykrywania wycieków w wodociągach za pomocą georadarów, ale często efekty można by osiągnąć tańszymi metodami. Takimi choćby jak podniesienie słuchawki telefonu. Jeden z mieszkańców Hyderabadu złożył skargę do miejskiego przedsiębiorstwa wodociągów, że woda z pękniętej rury od dwóch tygodni zalewa ulicę koło jego domu i nikt z tym nic nie robi. – Próbowałem dodzwonić się do wodociągów, ale od 10 dni nikt tam nie podnosi słuchawki – mówi. A woda jak się lała, tak się leje.

Marie-Helene Zerah, autorka książki „Woda – niepewne zaopatrzenie w Delhi”, wyliczyła, że w latach 90. nieprzewidywalność dostaw wody kosztowała stolicę Indii 3 mld rupii, czyli ok. 190 mln zł. – Od tamtej pory sytuacja tylko się pogorszyła – mówi. Podczas gdy mieszkańcy slumsów walczą o każdy litr, hinduska klasa średnia marnuje wodę na lewo i prawo. Ponieważ woda jest dostępna tylko od czasu do czasu, łapią jej do zbiorników więcej, niż im tak naprawdę potrzeba. Potem tę niezużytą wylewają, żeby na jej miejsce nalać świeżej, zwłaszcza że woda z wodociągu kosztuje tyle co nic. To stąd średnie zużycie wody w Delhi na mieszkańca wynosi aż 240 l dziennie – ponad 86 proc. więcej, niż zużywa przeciętny Niemiec czy Holender.

Północne Indie nie są regionami, gdzie tradycyjnie uprawia się ryż, a jednak przez ostatnie 30 lat tam właśnie przenoszą się uprawy. Ryż wymaga dużych ilości wody, których w tych częściach kraju brakuje – mówi Bharat Sharma z International Water Management Institute w New Delhi. Zamiast ryżu czy trzciny cukrowej w suchych regionach kraju powinno się uprawiać rośliny dające więcej crop per drop, czyli „zbioru na kroplę”.

Jak na razie jednak częstym widokiem są pozalewane pola, choć nawet ryż nie wymaga aż tyle wody. To, co umożliwia takie marnotrawstwo, to subsydiowana albo wręcz darmowa energia elektryczna: rolnicy wykorzystują ją, by do woli pompować wodę gruntową, której wydobycia prawo praktycznie nie ogranicza. Aż 70 proc. irygowanych pól w Indiach nawadnianych jest właśnie w ten sposób. Cały kraj ssie wodę z ziemi do tego stopnia, że poziom wód gruntowych w niektórych częściach Indii obniża się o ponad metr rocznie. W Bangalore, aby trafić na wodę, trzeba już miejscami kopać studnie o głębokości ponad 300 m.
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1510230,1,indie-spragione-czystej-wody.read

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz