1.
W dyskusjach na temat obecnego kryzysu lewica nie ma racji, ponieważ nie wprowadziła do debaty żadnej nowej idei, powtarza jedynie idee już wyczerpane: trzeba siłą zabrać tym, którzy mają; w ramach obecnego systemu konfiskatoryjnego opodatkowania niczego się już nie osiągnie; jedyne co potrafią socjaldemokraci to żądać jeszcze mocniejszego przykręcenia śruby podatkowej.
2.
Lewicowa krytyka kapitalizmu przeocza chciwe państwo; wynika to częściowo z tego, że w Niemczech czytano za dużo Hegla, a za mało Hobbesa; państwo nie jest wcieleniem rozumu jak sobie uroili antykapitaliści.
3.
Socjaldemokracja stanowiła alternatywę systemową wobec komunizmu leninowskiego i stalinowskiego; oba systemy konkurowały ze sobą, ale zachodziła miedzy nimi systemowa konwergencja; oba opierają się na redystrybucji zasobów, z tą różnicą że w komunizmie władza sięga do środków morderczej przemocy, aby zdobyć zasoby a w socjaldemokratycznych systemach zachodnich stosuje się średnio-łagodną przemoc fiskalną; w walce systemów socjaldemokracja zwyciężyła komunizm i nastąpiła powszechna socjaldemokratyzacja Zachodu.
4.
Od dawna już żyjemy de facto w zintegrowanym przez massmedia, sfiskalizowanym do granic możliwości półsocjalizmie na bazie gospodarki napędzanej przez kredyt, którą wielu ludzi nazywa kapitalizmem; obecny system to pół-socjalizm, sprzymierzony z bankami, od których pożycza w nocy, aby rano móc robić wielkie wrażenie na wyborcach, socjalizm typu komunistycznego oznacza zużycie zasobów, maszyn, domów, ludzi; socjaldemokratyczny pół-socjalizm za pomocą zadłużenia przerzucił ten proces zużywania zasobów w przyszłość; zadłużenie państw stało się wskaźnikiem strukturalnego deficytu we wspólnej kasie, to czego nie można sobie ściągnąć w formie podatków, pokrywa się z kredytów.
5.
Należy wbudować w system fiskalny elementy dobrowolności; w centrum społecznej uwagi powinien znaleźć się ten, kto płaci podatki, musi on być postrzegany jako darczyńca, któremu za jego dar należy się uznanie, szacunek i wdzięczność obdarowanych; byłaby to rewolucja psychologiczna, której rzecz jasna nie życzą sobie zatwardziali etatyści i fiskaliści.
6.
Potrzebna jest nowa interpretacja więzi społecznych w duchu daru, położenie nacisku na dobrowolność, współpracę, empatię; nie należy sugerować się tylko mroczną antropologią od Hobbesa do Adorno, że ludzie to istoty aspołeczne i tylko strach jest w stanie zmusić ich do koegzystencji.
Peter Sloterdijk przeciwko fiskalnemu socjalizmowi
Co pan sądzi o tych, którzy głoszą dzisiaj powrót Marksa?
Że stracili rozum. Marksiści – których nie ma sensu czytać, bo ich teksty brzmią jak żywcem wyjęte z podręcznika dla przegranych – sądzili, że kapitalizm polega na tym, iż przedsiębiorca wyzyskuje pracowników. To absurd: wyzysk wcale nie stanowi koła zamachowego kapitalizmu. Każdy system ekonomiczny opiera się raczej na jakimś rodzaju systemowego stresu. W systemach feudalnych była to presja wywierana przez seniora na wasali. W kapitalizmie prawdziwym motorem gospodarki są długi. Chodzi o stres wywoływany przez widmo komornika wymuszający na przedsiębiorcy spłatę zobowiązań. Zaś sedno postmodernistycznej frywolności ostatnich lat polega na tym, że zneutralizowano bankructwo ekonomiczne. Dzisiaj wielcy bankruci śmieją się ludziom w nos i wyjeżdżają na wakacje.
Co ten kryzys oznacza w praktyce? Pożegnanie na zawsze z neoliberalizmem?
Przede wszystkim trzeba przypomnieć, co tak naprawdę oznacza słowo „kryzys”. To pojęcie z terminologii medycznej: oznacza walkę, w wyniku której organizm umiera lub wychodzi na prostą. Takiej sytuacji na pewno nie obserwujemy dzisiaj – nie ma już kryzysu mogącego doprowadzić do ostatecznego uzdrowienia. To jest chyba jasne dla każdego. Rezultatem dzisiejszego kryzysu może być jedynie kolejny kryzys. Nie jesteśmy w stanie niczego wyleczyć, możemy co najwyżej łagodzić objawy.
A co do neoliberalizmu: nie ma sensu go przeceniać. To była raczej powierzchowna moda towarzysząca znacznie głębszej ewolucji. Moim zdaniem od ponad pół wieku nie żyjemy wcale w kapitalizmie. Od końca wojny obserwujemy nieustanną ofensywę zachodniego modelu etatyzmu. To cały sekret naszego stylu życia. Jeśli jest jakaś pozytywna konsekwencja kryzysu, to widzę ją właśnie tutaj: kryzys zmusił państwa – rzekomo liberalne – do wyjawienia swej kryptosocjalistycznej natury.
Przecież od bardzo dawna żadne zachodnie państwo nie powołuje się na socjalizm.
To prawda. Ale co z tego? Naszą rzeczywistością polityczną jest rodzaj quasi-socjalizmu fiskalnego. Kiedy w czasach królowej Wiktorii nakładano podatek od dochodów, wynosił on 5 proc. Zastanawiano się, czy nie oznacza to przekroczenia wszelkich norm przyzwoitości, czy nie jest równoznaczne z zalegalizowaną grabieżą. Dziś we Francji współczynnik udziału państwa w gospodarce wynosi 53 proc. W Niemczech wzrósł ostatnio do 49 proc. Dzisiejsze państwo nie zrobiło ani jednego kroku wstecz, nawet w okresie rzekomego triumfu neoliberalizmu.
Żyjemy w czasach zorganizowanej grabieży państwowej. Państwo zrozumiało, że w jego interesie jest współżyć z silną i skuteczną gospodarką, bo tylko silna gospodarka tworzy fortuny, a co za tym idzie – źródła wpływów podatkowych. Realne rządy sprawuje minister finansów, zachowujący się jak Robin Hood, który złożył przysięgę na konstytucję.
http://nowy.tezeusz.pl/blog/200925.html
Peter Sloterdijk o klimacie polityczno-kulturalnym współczesnych Niemiec:
Pod kostiumem wolności wypowiedzi i nieskrępowanej ekspresji poglądów dostosowaliśmy się do systemu służalczości, systemu zorganizowanego językowego i myślowego tchórzostwa, który paraliżuje praktycznie całe pole społeczne od góry do dołu. To, czy ktoś przyznaje się do socjaldemokracji czy też nie, już od dawna nie ma żadnego znaczenia, ponieważ nie-socjaldemokraci nie mogą u nas w ogóle istnieć, społeczeństwo jest per se strukturalnie socjaldemokratyczne, i kto nie jest socjaldemokratą ląduje albo w szpitalu psychiatrycznym albo za granicą.
Niemieckie państwo ideologiczne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz