środa, 30 marca 2022

Lord Acton - Historia wolności w czasach starożytnych


Wolność, podobnie jak religia, służyła i służy nadal jako motyw szlachetnych czynów, ale i nierzadko jako pretekst do zbrodni. Działo się tak od chwili, gdy 2460 lat temu w Atenach zasiane zostało ziarno wolności, aż do czasu, kiedy przedstawiciele naszej epoki zebrali wyrosły z tego ziarna dojrzały plon. Jest on delikatnym owocem cywilizacji w pełni swego rozwoju, a zaledwie sto lat minęło, odkąd narody, które zrozumiały znaczenie tego pojęcia, opowiedziały się za wolnością. W każdej epoce na drodze wolności ku pełniejszemu rozwojowi czyhali jej naturalni wrogowie – ignorancja i przesąd, żądza podboju i umiłowanie przyjemności, u ludzi silnych pęd ku władzy, a u słabych pragnienie chleba. Przychodziły długie okresy całkowitego zastoju, kiedy narody broniły się przed zalewem barbarzyństwa i ratowały przed obcymi najazdami, czy też kiedy nieustanna walka o przetrwanie, pozbawiając ludzi wszelkiego zaangażowania i zmysłu politycznego, sprawiała, że skłonni byli za miskę soczewicy sprzedać swe przyrodzone prawo, nieświadomi, jakiego wyrzekają się skarbu. Szczerych przyjaciół wolność zawsze miała niewielu, a swoje zwycięstwa zawdzięczała mniejszościom, które, aby zapewnić sobie wygraną, dobierały nierzadko takich sojuszników, których cele odbiegały od ich własnych. Sojusze te, zawsze niebezpieczne, niekiedy okazywały się zgubne, gdyż umacniały grunt opozycji, w godzinie zwycięstwa zaś rozpalały spory o podział zdobyczy. Żadna przeszkoda nie była tak uporczywa i tak trudna do przezwyciężenia jak niepewność i brak jasności co do natury prawdziwej wolności. Wrogie interesy uczyniły wiele zła, to prawda, ale jeszcze więcej szkody wyrządziły fałszywe idee. Wskaźnikiem postępu wolności jest rozwój wiedzy, a także doskonalenie praw. Historia instytucji często okazuje się historią oszustw i złudzeń, gdyż ich wartość zależy od idei, które je zrodziły, i od ducha, który je podtrzymuje. Tymczasem forma może pozostawać nie zmieniona nawet wówczas, gdy duchowy substrat jest już martwy.

środa, 23 marca 2022

Roland Baader - nieprzejednany wróg monetarnego socjalizmu


Od 2012 roku Institut für Austrian Asset Management (IfAAM) z siedzibą w Hamburgu przyznaje Nagrodę im. Rolanda Baadera. Pierwszymi laureatami byli twórcy wolnościowych projektów internetowych – freitum.de (Tomasz M. Froelich), misesinfo.org (Andreas Marquart), mises-media.de (Mario Fleischmann) oraz organizacja European Students for Liberty. W 2013 roku wyróżnienie otrzymał prezes zarządu Deutsche Edelmetallgesellschaft Peter Boehringer, w 2014 Bruno Bandulet (zob. Bandulet, Ostatnie lata euro, Wektory, przeł. T.GabiśWrocław 2011), w 2015 wydawca i redaktor pisma „eigentümlich frei” André F. Lichtschlag. W tym roku uhonorowany został Robert Nef, szwajcarski filozof społeczny, przez trzydzieści lat kierujący Instytutem Liberalnym w Zurychu, długoletni współwydawca miesięcznika „Schweizer Monatshefte”, prezes Fundacji na rzecz Europejskiej Etyki i Kultury.
Patron nagrody Roland Baader (1940–2012) znany jest polskiemu czytelnikowi z wydanej przez wrocławskie wydawnictwo Wektory książki Śmiercionośne myśliDlaczego intelektualiści niszą nasz świat (przeł.T.Gabiś, Wrocław 2009). W opublikowanej w 2004 roku książce Geld, Gold und Gottspieler. Am Vorabend der nächsten Weltwirtschaftskrise (Pieniądz, złoto i ci, co zgrywają Pana Boga. W przededniu następnego światowego kryzysu gospodarczego) bezbłędnie przewidział kryzys finansowy, który wybuchł cztery lata później
Baader studiował u Friedricha von Hayeka we Fryburgu, później przez dwie dekady był przedsiębiorcą, a następnie wolnym autorem, niezależnym, jak zawsze podkreślał, „od nikogo”. Opublikował kilkanaście książek (w większości wydanych w wydawnictwie Ingo Resch Verlag – właściciel Ingo Resch wyznaje chrześcijański liberalizm á la Dzielski) i kilkuset artykułów. Napisał m.in Gold – Letzte Rettung oder Katastrophe? (1988, Złoto – ostatnia deska ratunku albo katastrofa?), Kreide für den Wolf. Die tödliche Illusion vom besiegten Sozialismus (1991, Kreda dla wilka. Zabójcza iluzja o zwyciężonym socjalizmie), Die Euro-Katastrophe. Für Europas Vielfalt – gegen Brüssels Einfalt (1993, Katastrofa euro. Za różnorodnością Europy – przeciwko brukselskiej tępocie), Fauler Zauber. Schein und Wirklichkeit des Sozialstaates (1997, Liche triki.Pozór i rzeczywistość państwa socjalnego); Die belogene Generation (1999, Oszukane pokolenie), Wider die Wohlfahrtsdiktatur. Zehn liberale Stimmen, (2001, Przeciwko dyktaturze państwa opiekuńczego. Dziesięć liberalnych głosów), Das Kapital am Pranger. Ein Kompaß durch den politischen Begriffsnebel (2005, Kapitał pod pręgierzem. Busola w mgławicy pojęć politycznych), Markt oder Befehl (2007, Rynek albo rozkaz). Pod jego redakcją ukazała się teżLogik der Freiheit — Ein Ludwig-von-MisesBrevier (2000, Logika wolności. Wypisy z Ludwika von Misesa).

środa, 16 marca 2022

Toyotomi Hideyoshi - Edykt o konfiskacie mieczy, 1588


Toyotomi Hideyoshi
Edykt o konfiskacie mieczy, 1588

1.
Chłopi ze wszystkich prowincji w kraju mają całkowity zakaz posiadania na własność mieczy, sztyletów, łuków, włóczni, broni palnej oraz wszelkich innych przedmiotów mogących służyć jako broń. Posiadanie tych niepotrzebnych narzędzi utrudnia pobór renty ziemskiej i może zachęcać do wzniecania buntów. Przeto ci, którzy dopuszczą się popełnienia czynów niewłaściwych wobec pobierającego rentę gruntową samuraja, zostaną postawieni przed sądem i ukarani. W takiej sytuacji jednakże samuraj traci prawo do egzekwowania opłat, gdyż pozostawione bez nadzoru i opieki pole nie przynosi plonów. Wzywa się zatem panów feudalnych, nadzorców prowincji oraz rządowych delegatów do zebrania wyliczonej wyżej broni i przekazania jej do dyspozycji rządu Hideyoshiego.
2.
Zgromadzone miecze i sztylety nie pójdą na zmarnowanie. Zostaną przetopione i wykorzystane jako gwoździe i śruby do budowy Wielkiego Pomnika Buddy. W ten sposób chłopi odniosą pożytek nie tylko w życiu doczesnym, ale także w życiu, które przyjdzie po nim.
3.
Jeśli chłopi posiadać będą tylko narzędzia rolnicze i oddani będą wyłącznie pracy w polu, zarówno oni sami, jak i ich potomstwo żyć będą w dostatku. To właśnie pełna współczucia troska o dobrobyt chłopstwa legła u podstaw wydania tego edyktu i to ona położyła podwaliny pod pokój i bezpieczeństwo kraju oraz radość i szczęście zamieszkujących go ludzi.
4.
Wszystkie wymienione wyżej rodzaje broni mają być zebrane i dostarczane do dyspozycji rządu niezwłocznie.

Jakby co, planowo pomnik miał być dwa razy większy niż statua wolności. Ostatecznie część skonfiskowanej broni zastała przetopiona na gwoździe, wsporniki i śruby, ale posłużyły one nie do budowy posągu Buddy, lecz do wzniesienia pomnika upamiętniającego samego wodza.

piątek, 11 marca 2022

Robert Gwiazdowski - Komunizm to faszyzm

Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich (okrojony co prawda z wielu z nich) pod wodzą działacza Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego najechał właśnie na niepodległe od 30 lat państwo i dokonuje tam ludobójstwa.


To nic nowego. Armia Czerwona ciągle dokonywała ludobójstwa. Było ono usprawiedliwiane a to wzniosłą ideą sprawiedliwości społecznej i wyzwolenia ludu spod okupacji kapitalizmu, a to walką z faszyzmem. Teraz też walczy z "faszystami" - jak głosi Władimir Putin.

Tymczasem komunizm i faszyzm to jeden ciort. Niestety przez lata różni ćwierćintelektualiści  przekonywali świat, że jest inaczej. Przodowała w tym elita francuska. Na przykład Jean-Poul Sartre, Simone de Beauvoir czy Louis Aragon. Nic w tym dziwnego, bo tradycję mają długą. Voltaire też kadził carycy Katarzynie. W jego przypadku było to o tyle zrozumiałe, że przesyłała mu ciepłe futra. Inni robili to ze szczerego przekonania. Lenin nazwał ich "polieznyj idiot" - pożyteczny idiota.


Co zawsze łączyło faszyzm z komunizmem?

Po pierwsze, kolektywizm. Faszyzm i komunizm są kolektywistyczne. Podobnie zresztą jak nacjonalizm, autorytaryzm, konserwatyzm i socjalizm - aczkolwiek w innych obszarach istnieją między nimi zasadnicze różnice. Po przeciwnej stronie jest indywidualizm - czyli liberalizm. "W literaturze politycznej znano tylko te dwa punkty widzenia - indywidualizm i kolektywizm" - pisał Ludwik Gumplowicz. Miał rację. Etyka indywidualistyczna, którą propagowała w swoim obiektywizmie Ayn Rand wyklucza te wszystkie zbrodnie, które jedne grupy ludzi robiły innym grupom ludzi przy pomocy aparatu państwa. Jednostki - owszem - konkurują. Ale ich interes własny - jak jakaś "niewidzialna ręka" - popycha ich do współpracy.

Po drugie, państwo. Faszyzm i komunizm, znów podobnie jak nacjonalizm, autorytaryzm, konserwatyzm i socjalizm, absolutyzują państwo jako najwyższą formę organizacji społecznego "kolektywu". Tylko liberalizm domaga się ograniczenia władzy państwa.

Po trzecie, partia. O ile w autorytaryzmie i konserwatyzmie, państwo działa przez swoje organy (tak było choćby w II RP po autorytarnym zamachu majowym), o tyle w faszyzmie i komunizmie organy państwa są instrumentem w rękach partii politycznych (NSDAP, KPZR, PZPR).


Po czwarte, wódz. Kult führera, I sekretarza (wcześniej cara, a teraz prezydenta) łączy faszyzm i komunizm z nacjonalizmem i nawet autorytaryzmem. W liberalizmie jest inaczej - każdy sam jest wodzem dla siebie.

Po piąte, totalitaryzm. Faszyzm i komunizm są totalitarne. Państwo zajmuje się nie tylko polityką, ale także gospodarką, kulturą i całym życiem społecznym. Totalnie właśnie. To bardzo istotny element, który łącząc faszyzm z komunizmem, różni je od autorytaryzmu, w którym państwo miało zajmować się polityką, ale życie społeczne pozostawiało lekko poza swoją kontrolą - a nawet i gospodarkę (Portugalia Salazara i Chile Pinocheta).

Po szóste, teoria wroga. Faszyzm i komunizm poszukują sobie wroga. Bo w ten sposób łatwiej jednoczyć im zwolenników. Dla faszystów wrogiem byli Żydzi. Dla komunistów - burżuazja, czyli często też Żydzi. Marks traktował "żydostwo" (między innymi w "Zur Judenfrage") prawie jako synonim "burżuazyjnego wyzyskiwacza".

Po siódme, teoria wojny. Jak się ma wroga - śmiertelnego - trzeba z nim prowadzić wojnę. Na śmierć i życie. Dlatego i faszyści, i komuniści zajmowali się prowadzeniem nieustanej wojny, która przy okazji cementowała "kolektyw" wokół "wodza" - wszystko w sprzężeniach zwrotnych.


Po ósme, interwencjonizm. Aparat państwa służy faszystom i komunistom nie tylko do zwalczania wroga i prowadzenia wojny, ale także do poprawy "jakości życia kolektywu". Państwo "interweniuje" więc w stosunki społeczne i - przede wszystkim - gospodarcze. Mają to wspólne z socjalistami, bo w autorytaryzmie dopuszczano wolny rynek (jak była o tym mowa wyżej).

Po dziewiąte, wspieranie "championów" gospodarczych. Silne państwo potrzebuje silnych firm. Dlatego faszyści i komuniści (podobnie zresztą jak socjaliści) lubią wspierać duże przedsiębiorstwa - pod warunkiem oczywiście, że mają nad nimi własnościową, albo przynajmniej administracyjną kontrolę.

Po dziesiąte, niechęć do małego biznesu. O ile liberalizm podkreśla rolę przedsiębiorczości - zwłaszcza drobnych kupców i przemysłowców - o tyle w systemach faszystowskich i komunistycznych są oni co najwyżej do pewnego stopnia tolerowani. Ta niechęć jest typowa także dla socjalizmu, aczkolwiek stopień "oficjalnej" niechęci bywa w przypadku socjalizmu nieco mniejszy. 

Po jedenaste, etatyzm. Faszyzm i komunizm są etatystyczne. Socjalizm też ma etatystyczne ciągoty, ale przynajmniej werbalnie aprobuje wolny rynek i chce go jedynie "korygować". Systemy totalitarne - a takimi są właśnie faszyzm i komunizm - chcą kontrolować zawsze wszystko.

Po dwunaste, wysokie wydatki publiczne. O ile socjaliści dostrzegają jeszcze jakieś limity wydatków publicznych, o tyle faszyści i komuniści takich nie widzą - poza fizycznym brakiem pieniędzy na wydawanie.  


Po trzynaste, antyliberalizm. Faszystów i komunistów łączy antyliberalizm, aczkolwiek i to nie jest dla nich wyjątkowe - podzielają tę niechęć także socjaliści.

Po czternaste, antykapitalizm. Faszyzm i komunizm to antykapitalizm. Socjaliści też są antykapitalistyczni, ale nie aż tak jednoznacznie, dostrzegając potrzebę istnienia jakichś form własności prywatnej, rynku i "burżuazyjnych praw człowieka".  

Po piętnaste, krytyka praw człowieka. O ile liberalizm koncentruje się na prawach jednostki, konserwatyzm, autorytaryzm i socjalizm te prawa limitują, o tyle w systemach totalitarnych, a takim jest właśnie faszyzm i komunizm, prawa jednostki nie występują w ogóle - totalnie.

Jakie są zatem różnice, które pozwalają utrzymywać tezę o jakiejś nadzwyczajnej różnicy jakościowej między faszyzmem i komunizmem? Podobno nacjonalizm i rasizm. Komunizm nie jest nacjonalistyczny. Jest (inter)nacjonalistyczny. Czy to rzeczywiście różnica jakościowa? Inny jest punkt odniesienia - do innego kolektywu. W jednym przypadku jest to "naród", w drugim przypadku jest to międzynarodowa klasa robotnicza - bez względu na różnice narodowe. Wszystkie pozostałe konsekwencje są takie same w obu przypadkach. Jak naród/klasa jest lepszy/a od innych, to musi się konsolidować wewnętrznie i walczyć ze swoimi wrogami pod przywództwem "wodza". Co ciekawe, w trakcie "Wielkiej Wojny Ojczyźnianej" po atak III Rzeszy na ZSRR, Stalin zmienił retorykę. Armia Czerwona przestała walczyć za lud, a zaczęła za "naród" i jego "ojczyznę".

Wszystkie podstawowe mechanizmy ideowe i instytucjonalne dla faszystów i komunistów są więc wspólne. Dlaczego więc ze sobą walczyły? O władzę nad ludem/narodem. Bo przecież z ich punktu widzenia to ta sama "tłuszcza".


Robert Gwiazdowski


https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-felieton-gwiazdowskiego-komunizm-to-faszyzm

środa, 9 marca 2022

Alan Taylor - rozrost państwa

Do sierpnia 1914 roku rozsądny, przestrzegający prawa Anglik mógł przejść przez życie i prawie nie zauważyć istnienia państwa poza urzędem pocztowym i policjantem. Mógł żyć, gdzie chciał. Nie miał urzędowego numeru czy karty identyfikacyjnej. Mógł podróżować za granicę albo opuścić swój kraj na zawsze bez paszportu czy jakiegokolwiek urzędowego zezwolenia. Mógł wymienić pieniądze na każdą obcą walutę bez ograniczeń i limitów. Mógł nabywać dobra z każdego kraju na świecie na takich samych warunkach, na jakich kupował je w domu. Skoro o tym mowa – cudzoziemiec mógł spędzić życie w tym kraju bez zezwolenia i bez informowania o tym policji. Odmiennie niż w krajach europejskich na kontynencie, państwo nie wymagało od swoich obywateli służby wojskowej. Obywatel angielski mógł – jeśli chciał – zaciągnąć się do regularnej armii, marynarki lub rezerwy. Mógł także zignorować, jeśli tego chciał, wymagania obrony narodowej. Poważni posiadacze byli od czasu do czasu powoływani jako sędziowie przysięgli. Poza tym pomocą państwu służyli tylko ci, którzy chcieli […]. Pozostawiało ono dorosłych obywateli samym sobie.

-- brytyjski historyk

Larken Rose - Etatyzm: najniebezpieczniejsza religja



środa, 2 marca 2022

Roald Dahl - Życie bez państwa

Życie bez państwa

DEMOKRATA: Zupełnie nie rozumiem, jak możesz twierdzić, iż państwo jest rzeczą całkowicie niepotrzebną. Czy naprawdę sądzisz, że ludzie mogliby się bez niego obejść?

ANARCHISTA: Ależ oczywiście. Co więcej, państwo jest nie tylko zbyteczne, ale przede wszystkim złe i dlatego musi zostać zniesione. Całkowicie. Nas, anarchistów, nie interesują pod tym względem rozwiązania połowiczne: nie chcemy rządu ograniczonego, słabego. Ideałem jest brak rządu.

DEMOKRATA: Mówisz rzeczy zdumiewające: czyż nie zdajesz sobie sprawy, że człowiek jest istotą społeczną? Jakże mógłby żyć poza państwem? Arystoteles powiada w "Polityce": "Okazuje się... że państwo należy do tworów natury, że człowiek jest z natury stworzony do życia w państwie, taki zaś, który z natury, a nie przez przypadek żyje poza państwem jest albo nadludzką istotą, albo nędznikiem, jak ten, którego piętnuje Homer, jako: ťCzłowieka bez rodu, bez prawa, bez własnego ogniskaŤ".

ANARCHISTA: Walka na cytaty nie ma sensu. Nie negujemy wcale, że człowiek jest istotą społeczną, a jedynie to, że natura człowieka jest tak zła, iż musi się on znajdować pod kontrolą państwa. Z naszego punktu widzenia społeczeństwo może istnieć jako zbiór całkowicie dobrowolnych stowarzyszeń, jednomyślnie podejmujących wszelkie decyzje. Odrzucamy natomiast wszelkie struktury władzy, a więc i państwo jako narzędzie przymusu. Czy zaprzeczysz, że każde państwo ze swojej istoty stosuje przymus? A może ośmielisz się twierdzić, że przymus nie jest czymś złym"

DEMOKRATA: W tym, co powiedziałeś, jest wiele błędów i nie omieszkam ci ich wytknąć, ale masz rację, mówiąc, że państwo musi stosować przymus. Zgadzam się także, że przymus jako taki nie jest dobry. Z drugiej jednak strony wydaje mi się, że są sytuacje, w których okazuje się absolutnie niezbędny.

ANARCHISTA: Cieszę się, że akceptujesz z grubsza moje tezy. Oto jakie są kolejne kroki naszego rozumowania: skoro państwo stosuje przymus, a przymus jest złem, to i samo państwo jest ze swej istoty złe. Oczywiste jest także, że nikt nie ma obowiązku popierać i być posłuszny temu, co złe. Tak więc nikt nie musi być posłuszny państwu, z czego może zostać wyprowadzony tylko jeden wniosek: państwo powinno być zniesione.

DEMOKRATA: Tu nasze drogi zupełnie się rozchodzą. To, co tutaj przedstawiasz, jest tylko teoretyczną konstrukcją - też zresztą wadliwą. Zupełnie natomiast zapominasz o realnym życiu, o prawach świata, których żaden filozoficzny argument nie zdoła uchylić. Po pierwsze, doświadczenie uczy, że jeśli nawet człowiek, nie ma złej natury, to niewątpliwie jego natura jest mieszaniną dobra i zła, dlatego właśnie wątpliwe wydaje się dobre funkcjonowanie społeczeństwa bez władzy. Angielski pisarz, Gilberth Keith Chesterton powiedział, że istnieje tylko jedna anarchistyczna instytucja: rodzinny dom. Opiera się ona jednak na związkach pokrewieństwa i nie można przenosić jej doświadczenia na całe społeczeństwo. Czy naprawdę sądzisz, że twój pomysł jest realistyczny" Czy wyobrażasz sobie na przykład funkcjonowanie ruchu drogowego w anarchistycznym społeczeństwie? Czy w naszym skomplikowanym społeczeństwie możemy dogadywać się w każdej sprawie? Czy nie boisz się, że pewne przedsięwzięcia nigdy nie zostałyby zrealizowane, bo nie osiągnięto by porozumienia, kto miałby je zrobić? Ludzie potrzebują zewnętrznego autorytetu, kogoś, kto byłby arbitrem w ich sporach, kogoś, kto strzegłby prawa i wymierzał sprawiedliwość.

ANARCHISTA: Twoja płomienna tyrada zupełnie mnie nie przekonała. Czy nie masz w zanadrzu nic poza utyskiwaniem nad naturą ludzką i trywialnymi uwagami na temat ruchu drogowego? Ludzie posiadają wolną wolę i zdolni są kierować się rozsądkiem - oto jedyne warunki, które muszą być spełnione, aby państwo okazało się zbyteczne. Jestem pewien, że nie zdołasz obalić mojej wizji anarchistycznego społeczeństwa, w którym autonomiczne jednostki i dobrowolne zrzeszenia spełniają wszystkie funkcje niezbędne dla godziwego życia.

DEMOKRATA: Nawet nie będę próbował jej obalić, bo utopijna wizja to marny doprawdy argument. Państwo kształtowało się i umacniało przez całe wieki, w praktyce dowodząc tego, iż jest najlepszą strukturą organizującą życie społeczne. Nie wiem, skąd wypływa twoja niezachwiana pewność, że człowiek zawsze kieruje się zdrowym rozsądkiem. Pomińmy to jednak. Powiedz mi raczej, czy państwo demokratyczne nie wydaje ci się dość bliskie anarchistycznego ideału? Wszak tutaj to sami obywatele nakładają na siebie ograniczenia, to oni ustanawiają władzę i uchwalają prawa. Są związani - i powtarzam ci, że inaczej być nie może - ale to oni sami nałożyli sobie te więzy. Dobrowolnie podporządkowali się przymusowi, który tak cię mierzi, a o którym ja twierdzę, że spełnia pożyteczną funkcję, jeśli tylko nie pozwoli się rządowi nadużywać jego uprawnień.

ANARCHISTA: Państwo demokratyczne nie przestaje być państwem, a zatem także narzędziem przymusu. Tylko jednomyślne podejmowanie wszelkich decyzji zapobiega stosowaniu przymusu. Tak więc jedynie wtedy, gdyby demokracja zakładała jednomyślność obywateli, byłaby czymś lepszym od zwykłego państwa. Tymczasem demokratyczne państwo pozwala większości obywateli stosować przymus wobec mniejszości.

DEMOKRATA: Pozwól, że użyję teraz twojej własnej broni: mówisz o tyranii większości, a nie widzisz tego, że twój anarchizm to także tyrania, tyle że mniejszości, albo nawet i jednostki. Gdybyśmy podejmowali decyzje jednogłośnie, każda grupa byłaby na łasce jednego człowieka. Uczniowie nie pojechaliby na wycieczkę, bo jeden z nich nie miałby na to ochoty. Miasto nie zbudowałoby drogi, bo jeden z jego mieszkańców uważałby, że znacznie ważniejsze jest zbudowanie restauracji. I tak dalej, i tak dalej. Nie możesz zamykać oczu na rzeczywistość: ludzie są różni, pragną różnych rzeczy, nie zgadzają się ze sobą niemal we wszystkim. To, co proponujesz, jest po prostu niemożliwe.

ANARCHISTA: To wszystko akademickie dyskusje. Gdy państwo zostanie zniesione i wolni ludzie żyć będą w anarchistycznym społeczeństwie, przekonasz się, że to nie są czcze mrzonki.

DEMOKRATA: Ależ są. I mam nadzieję, że nikt nigdy nie będzie musiał przekonać się o tym w praktyce. (wykorzystano: R. Dahl, Demokracja i jej krytycy, Znak, Kraków 1995)
-- Roald Dahl – brytyjski pisarz, scenarzysta i publicysta pochodzenia norweskiego

https://www.h-net.org/~eopolska/Edukacja/Roz2/Potrzebne.html